PIAST GLIWICE NA ZAKRĘCIE?
Źle się dzieje u śląskiego Mistrza Polski bieżącego stulecia. Piast Gliwice to spółka sportowa w formie spółki akcyjnej. W sferze finansowej rok obrotowy Piasta zaczyna się 1 lipca a kończy się 30 czerwca co jest odzwierciedleniem terminarza rozgrywek i otrzymywania środków finansowych z Ekstraklasy. W repozytorium Krajowego Rejestru Sądowego (czyli w internetowej bibliotece danych finansowych o spółkach) nie ma jeszcze oficjalnych dokumentów dotyczących roku obrotowego, który zakończył się 30 czerwca 2024. Ale z tego co jest tam publikowane można wyciągnąć pewne wnioski.
Ostatni raz zysk netto Piast Gliwice wykazał na dzień 30 czerwca 2021 roku w kwocie nieco ponad dwa miliony siedemset tysięcy złotych. Niemniej należy przestrzec, że czym innym jest zysk wykazany w papierach a czym innym, żywa, brzęcząca gotówka. Dlatego nie zawsze na takie liczby można patrzeć jak na pliki poukładanych banknotów. Tyle dobrych wiadomości.
W czerwcu 2022 roku Piast zaraportował sporą stratę netto w granicach 6 milionów złotych. Nie wchodząc w nudne szczegóły była ona tak znaczna, że prawo handlowe wymaga w takich sytuacjach decyzji akcjonariuszy co do dalszego istnienia spółki. Co gorsza, raczej znacząco zmniejszyły się przepływy pieniężne, a to zwykle sygnał do niepokoju. W kolejnym roku było jeszcze gorzej.
Na koniec czerwca 2023 strata netto Piasta poszybowała do poziomu trzynastu i pół miliona złotych. Niezależni audytorzy badający finanse Piasta zwrócili jednak uwagę na coś bardziej niepokojącego. Zobowiązania krótkoterminowe Piasta przekraczały wówczas o ponad dziesięć milionów złotych wartość należności krótkoterminowych co oznaczało, że zobowiązania krótkoterminowe były ponad sześciokrotnie większe od należności. Delikatnie rzecz ujmując taki wynik finansowy dla spółki jest „bardzo niefajny”: strasznie słabo jest z kasą w kasie. Można powiedzieć, że z wysokiej góry leci przez ośnieżone zbocze kula śniegowa. Według danych z przestrzeni medialnej aktualna kwota długu Piasta to 33 miliony. Gdzieś jest koniec zbocza.
Problem każdego klubu sportowego jest to, że nawet bardzo syci piłkarze mogą źle grać. Jaka jest perspektywa gry piłkarzy, którzy głodują albo którzy mają bardzo mały apetyt? Można to trochę dziwić ale w piłkę nożną grają także dyrektorzy finansowi i księgowi.
Recepta na grę w Ekstraklasie jest bardzo prosta. Trzeba bardzo dobrze grać w piłkę nożną i trzeba być bardzo bogatym. Kluby grające w Ekstraklasie podlegają specjalnej certyfikacji zgodnie ze specjalnym podręcznikiem licencyjnym, który wymyślili w Szwajcarii (siedziba europejskich i światowych władz piłkarskich). Skomplikowane reguły dotyczące cenzusu finansowego klubów grających w Ekstraklasie można streścić następująco: „wszyscy wierzyciele są równi ale niektórzy są równiejsi”. Nie jest to do końca zgodne z polskim prawem, żeby nie ująć tego dosadniej. Ewentualna niepamięć o tym może być dla władz klubu bolesna. Zatem „po siedmiokroć biada” klubowi który zalega wobec zawodników, z tytułu ubezpieczeń społecznych i podatków, a także z płatnościami wobec innych klubów. Warto dodać, że Szwajcarzy tak wyróżnili ubezpieczenia społeczne bo u nich piłkarze grają na umowie o pracę a u nas nie, ale to zupełnie inny problem.
W przestrzeni medialnej pomysł Piasta na zachowanie licencji na grę w Ekstraklasie po 1 stycznia 2025 to kilkunastomilionowa pożyczka od miasta Gliwice czyli od głównego akcjonariusza. Pożyczkodawca – akcjonariusz w perspektywie podręcznika licencyjnego nie jest takim istotnym wierzycielem. Tylko to zwalczanie długu długiem. Krótkoterminowo jest to jakimś pomysłem.
Zapowiada się bardzo ciekawy serial być może z wątkami równie ciekawymi jak były Komendant Główny Policji, znany na całym świecie za sprawą odpalonego granatnika, w radzie nadzorczej Piasta. Zwalczanie długu długiem wcale nie musi być lotem ku przepaści. Być może to początek strategicznej gry? Tak jak w szachach czasami trzeba poświęcić figurę. Czy Piast w nią zagra?
Blog