Trochę w tym z prozy Bohumila Hrabala. Trochę w tym z Franza Kafki. Syndycy masy upadłości upadłych SKOK żądają od członków kas wpłaty podwójnej wartości udziałów na pokrycie straty bilansowej kas. Wszystko przez mocno dyskusyjną interpretację ustawy o spółdzielczych kasach oszczędnościowo – kredytowych, która stanowi, że „odpowiedzialność członków kas za straty powstałe w kasie może zostać podwyższona w statucie kasy do podwójnej wysokości wpłaconych udziałów”. Na w sumie kilkadziesiąt działających w Polsce kas upadło aż 11. Statystyka ta byłaby jeszcze mniej korzystna gdyby nie przejęcia niektórych SKOK-ów przez banki. Oznacza to, że w Polskę poszło kilkadziesiąt, kilkaset tysięcy wezwań do zapłaty niezrozumiałych dla adresatów roszczeń. Następnie pojawiły się z tego tytułu pozwy o zapłatę, nakazy zapłaty i egzekucje komornicze. W bardzo wielu wypadkach sądy powszechne po merytorycznym, dwuinstancyjnym rozpoznaniu sprawy zasądzały roszczenia syndyków od członków kas. „Taka piękna post-afera” jakby mógł napisać Bohumil Hrabal.

Kwestia powstania odpowiedzialności członków SKOK w upadłości za stratę bilansową na mocy treści statutu kasy i samodzielnej decyzji syndyka należy do doktrynalnie spornych. Część prawników uważa, że syndycy kas absolutnie nie mają tytułu do takich roszczeń, gdyż wspomniana regulacja dotyczy sytuacji normalnej działalności kas, a te w okresie upadłości takowej nie prowadzą. Dla powstania odpowiedzialności członków kas nie wystarczy decyzja syndyka ale potrzebna jest uchwała walnego zgromadzenia (nihil novi), której legalność podlega kontroli sądowej, a takie uchwały nigdy nie zapadły. Argumentów jest więcej. Negatywnie o zasadności roszczeń syndyków wypowiedziała się Prokuratura Krajowa. Materia sporu należy jednak do skomplikowanych i dla prowadzenia rzeczowej dyskusji wymagana jest dogłębna znajomość przepisów z zakresu prawa upadłościowego, spółdzielczego, cywilnego. Orzecznictwo sądowe nie jest niestety w tym zakresie jednolite. Do Sądu Najwyższego trafiło pytanie prawne, sformułowane przez Sąd Okręgowy w Białymstoku, o zasadność dochodzenia przez syndyków roszczeń wobec członków kas z tytułu zwiększonej odpowiedzialności za straty. Czy jest zatem szansa na korzystną dla członków kas uchwałę Sądu Najwyższego­?

Niektóre kasy utraciły płynność na skutek katastrofalnie nieodpowiedniej polityki kredytowej. Za utracone depozyty, do wysokości sumy gwarantowanej (równowartość 100 000 euro), zapłacił Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Rozpuszczono w ten sposób tylko w latach 2014 – 2017 aż 4,3 miliarda złotych, na które przez wiele lat składali się klienci banków operujących w Polsce. Jest to niewątpliwie afera przez bardzo duże „A”.

Według jednej z hipotez schemat działania w niektórych przypadkach był następujący: Pieniądze lokowane przez deponentów wyprowadzono poprzez fikcyjne kredyty i pożyczki. Deponenci w większości nie przekraczali ze swymi depozytami gwarantowanej kwoty 100 000 euro. Bankowy Fundusz Gwarancyjny wypłacił im zatem kwoty gwarantowane. Obyło się zatem bez protestów społecznych. Niestety niezależnie od poglądów etyków i filozofów utrata nawet wielkiego dobra publicznego jest w praktyce zawsze mniej bolesna niż utrata nawet niewielkiego dobra własnego. Jakie jest dalsze hipotetyczne ryzyko? Wierzytelności o spłatę udzielonych kredytów mogą zostać w przyszłości wykupione z dużym dyskontem przez fundusze, które mogą być powiązane z tymi osobami, które sterowały nielegalnymi transferami pieniędzy z kas. Można sobie wyobrazić, że fundusze dopełnią skutecznie aktu windykacji. Wówczas, spekulując dalej, mogłaby zostać w prosty sposób zalegalizowana duża kwota pieniędzy, które wcześniej wyciekły z kas. Nie jest to jednak ani do uchwycenia ani zweryfikowania z perspektywy zwykłego obserwatora.

Niezależnie od hipotez jest jednak namacalny fakt niewypłacalności i upadłości kas za który symboliczny rachunek został wystawiony przez syndyków na członków kas. Dodajmy, że w oparciu o dyskusyjną, niejednoznaczną wykładnię prawa. W znakomitej większości (liczonej per capita) członkami kas są osoby fizyczne. Jakiego rzędu kwotami syndycy obciążają członków kas? Kwoty te są różne. Od kilkunastu, kilkudziesięciu złotych do kilkunastu i kilkudziesięciu tysięcy złotych, a nawet sięgające większych sum. Globalnie są to jednak bardzo poważne środki pieniężne ściągane od sporej części społeczeństwa. Były przypadki, że przed upadłością członkowie kas byli namawiani do konwersji swoich depozytów na wkłady członkowskie. Te ostatnie nie były objęte jakimkolwiek systemem gwarancji. Przeciętny członek kasy nie miał żadnego wpływu na politykę jej władz, która doprowadziła do powstania strat. Przepis o podwójnej odpowiedzialności za straty został pomyślany jako instrument finansowania niedoboru ale za zgodą większości członków kasy wyrażoną w drodze uchwały. Uchwały – dodajmy – podlegającej sądowej kontroli.

Syndycy – w potocznym odbiorze – są urzędnikami sądowymi, jakimś przedłużeniem wymiaru sprawiedliwości. Pozostają, w zakresie legalności swojego działania, pod nadzorem sędziów-komisarzy (zawodowych sędziów wyznaczanych przez sąd). „Licencji” na działanie w konkretnej sprawie udziela syndykowi sąd upadłościowy. Syndycy reprezentują zatem powagę państwa.

Jak wygląda proces windykacyjny w praktyce? Przedsądowe wezwanie do zapłaty dla mniej odpornych adresatów bywa wystarczającą motywacją do zapłaty. W wielu wypadkach monit syndyka – jako zjawisko niezrozumiałe dla laika - trafiał jednak do kosza. Problem w ten sposób nie znikał. Kolejny etap windykacji to doręczenie pozwanemu członkowi kasy nakazu zapłaty z odpisem pozwu i załączników. Pozew to kilkanaście stron tekstu w języku prawniczym przy zachowaniu zasad dobrej erystyki. Za powoda – syndyka masy upadłości kasy występuje prestiżowa kancelaria. Kolejnych kilkadziesiąt stron dokumentacji to załączniki, w tym opinia prawna, kopie precedensowych orzeczeń zasądzających świadczenia od członków kas. Hermetyczna tematyka prawna wymagająca dużej wiedzy specjalistycznej. Koszty naprawdę fachowej pomocy prawnej dla pozwanego członka kasy mocno przekraczają wartość przedmiotu sporu. Walka Dawida z Goliatem. Zignorowanie nakazu zapłaty prowadzi do uprawomocnienia się nakazu zapłaty i interwencji komornika.

W tej „post – aferze” najbardziej bolesne ze społecznego punktu widzenia nie są chyba nawet pieniądze, których zapłaty żądają syndycy. Chodzi o coś więcej. Oto – w społecznym odbiorze - nie rozlicza się (również w wymiarze finansowym) w wystarczającym stopniu prawdziwych winnych niewypłacalności kas. Nie jest społecznie wiadomym jakie są postępy w windykacji pożyczkobiorców upadłych kas. Natomiast dużą determinację poświęcono na dochodzenie dyskusyjnych roszczeń od tych najsłabszych – członków kas. Osób które nie ponoszą ani prawnej ani moralnej odpowiedzialności za upadłości SKOK -ów.

Niewypłacalność tak dużej liczby SKOK-ów to przejaw kryzysu państwa. Następstwa upadłości w postaci fali roszczeń o podwójną odpowiedzialność członków kas również bulwersują. Nie można oczywiście porównywać mechanizmów afery SKOK z dochodzeniem roszczeń przez syndyków powołujących się na przyjętą przez nich wykładnię przepisów. Niemniej praktyki te wywołują bardzo negatywne emocje społeczne. Czy zatem Sąd Najwyższy położy kres tej „post-aferze”?

 

Blog

01 sierpnia 2019
"POST-AFERA" SKOK