Na kibiców piłkarskich w każdym sezonie ligowym czeka ponad trzynaście milionów miejsc na stadionach.

 

 

Piłka nożna to nie tylko najpopularniejsza dyscyplina sportu. To obecnie także lukratywny show–biznes. Popularność czołowych piłkarzy porównywalna jest z popularnością hollywoodzkich gwiazd filmowych. Tam gdzie jest show-biznes tam są także i pieniądze. Im większe widowisko tym większe pieniądze i im większe pieniądze tym większe widowisko. Rodzi to oczywiste pytania ile jest w tym wszystkim prawdziwego sportu, gdzie jest granica transferowego szaleństwa i jak mocno muszą zaskakiwać rosnące wynagrodzenia piłkarzy. Niemniej show must go on.

 

Wiodące kluby piłkarskie jak gąbka chłoną pieniądze z tytułu praw audiowizualnych, reklamy, sponsoringu, merchandisingu, itp. W 2018 roku Real Madryt miał przychody na poziomie 750 mln euro, FC Barcelona odnotowała przychody na poziomie 690 mln euro, Bayern Monachium raportował 629 mln euro a Liverpool 513 mln euro. Popularność tych klubów wykracza daleko poza granice miast, które są ich siedzibą. Przekracza granice państw, a nawet granice kontynentu. Nowym obiecującym rynkiem dla piłkarskiego biznesu jest Azja. Przychody wiodących klubów piłkarskich oparte o występy 11 piłkarzy przewyższają przychody koncernów zatrudniających wiele tysięcy pracowników. Przychody z roku na rok wykazują tendencję rosnącą.

 

Postępująca komercjalizacja sportu niesie ze sobą wiele negatywnych konsekwencji. Jedną z nich jest zjawisko monopolizacji rekrutacji sportowców : tylko najbogatsze kluby może być stać na najlepszych piłkarzy. Górne miejsca w tabeli rozgrywek mogą być przedmiotem roszad w ramach oligopolu najbogatszych klubów.

 

Polska piłka nie jest samotną wyspą. Nie uniknie globalnych trendów niezależnie od tego czy są one dobre czy złe. Na tle potencjału finansowego wiodących klubów europejskich cała polska liga wypada słabo. W roku 2018 (w spółkach sportowych rok obrotowy nie jest najczęściej rokiem kalendarzowym ale jest powiązany z terminarzem rozgrywek) przychody wszystkich 16 klubów polskiej Ekstraklasy wyniosły ok. 528 mln złotych (124 mln euro). Przy czym przychody te nie rozkładały się na kluby równomiernie. Legia Warszawa odnotowała tu wynik 100,2 mln euro. Drugie i trzecie miejsce w tym rankingu przypadło Lechowi Poznań i Lechii Gdańsk z rezultatem odpowiednio 57,1 mln zł i 48,3 mln zł. Mistrz Polski Piast Gliwice miał jedynie 25 mln przychodu. Polskie kluby nie mają fan-clubów w innych państwach, a ich wpływ na środowisko kibicowskie jest bardzo lokalny.

 

Czy polskie kluby mogą skopiować sukcesy europejskich liderów? Dobry show -biznes wymaga współistnienia trzech powiązanych ze sobą czynników: gwiazd tworzących udane widowisko, dużych pieniędzy, jak najszerszej grupy odbiorców widowiska. W polskiej rzeczywistości nie jest niestety z tym najlepiej. Rodzime talenty piłkarskie są niemal natychmiast po swoim objawieniu odławiane do bogatszych lig, które oferują nie tylko lepsze finanse ale i lepsze możliwości rozwoju. Z kolei światowe i europejskie gwiazdy piłki omijają polskie kluby, których nie stać na wypłacanie kominowych wynagrodzeń. Polskie kluby co prawda chętnie rekrutują cudzoziemskich piłkarzy ale wyłącznie z dalszego szeregu. To wszystko przekłada się na jakość widowiska sportowego. Poziom rozgrywek ma z kolei wpływ na ilość odbiorców widowiska. Z ekonomicznego punktu widzenia kibice to rynek klubów piłkarskich dla sprzedaży biletów meczowych i gadżetów klubowych. Kibice to także grupa docelowa sponsorów klubów piłkarskich i reklamodawców. Tymczasem nie jest najlepiej z frekwencją na stadionach Ekstraklasy. W wielu wypadkach jest ona zła lub bardzo zła. Z danych opublikowanych przez Ekstrastats wynika, że w sezonie 2018//2019 zamknęła się ona sumą 2 610 002 biletów. Tymczasem stadiony mogły przyjąć 13 116 907 kibiców.

 

Chcemy w Polsce dobrego widowiska piłkarskiego na jak najwyższym poziomie? Paradoksalnie zależy to także od nas. Chodźmy regularnie na mecze piłkarskie. Pierwsza kolejka rundy zasadniczej 2019/2020 rusza już 20 lipca. Ceny biletów nie są przesadnie wysokie. Ekscesy chuligańskie należą do rzadkości, a na stadionie i poza nim jest bezpiecznie. Atmosfera stadionu to naprawdę olbrzymie emocje. Nie są one do odtworzenia w domu przed telewizorem.

 

Budowanie powszechnej kultury kibicowania jest bezpośrednią drogą do tego aby polska piłka była coraz lepsza i coraz bardziej widowiskowa. Piłkarze nie grają dla samych siebie. Liczba kibiców i trwałość ich wsparcia dla drużyny ma zapewne swój wpływ na wyniki sportowe. Rezultat sportowy to nie tylko wynik wysiłku fizycznego ale i dobrej dyspozycji mentalnej zawodników. Doping trybun nie bez kozery określa się mianem 12 zawodnika. Jeżeli będzie nas więcej na stadionach wówczas bezpośrednio i pośrednio wzrosną finanse klubów. To w perspektywie powinno przełożyć się na kontraktowanie coraz lepszych zawodników, a w konsekwencji na jakość widowiska. Hiszpanie, Niemcy, Anglicy, Włosi potrafią szczelnie zapełnić swoje stadiony w czasie ligowych rozgrywek. W czym my jesteśmy gorsi od nich?

 

Jeszcze jedno. Sport rzecz jasna potrzebuje finansowania. Tak już jest, że dobrzy piłkarze kosztują duże pieniądze. Specjalista zawsze jest w cenie. Niemniej na boisku ostatecznie walczą ludzie. W piłce nożnej wszystko jest możliwe. Gdyby wynik sportowy zależał tylko od pieniędzy sport nie byłby sportem a tylko licytacją.

 

W sezonie 2019/2020 na kibiców Ekstraklasy teoretycznie czeka ponad 13 mln miejsc. Ile z nich zostanie zajętych? Niestety dane roku 2019 nie napawają optymizmem.

 

 

 

Blog

14 grudnia 2019
Czy mecze Ekstraklasy obejrzy 13 milionów kibioców?